poniedziałek, 2 września 2013

happy 1 anniversary




W zeszłym tygodniu minął rok od mojego przyjazdu do Danii.
Spędziłam mnóstwo czasu na poszukiwaniu potencjalnej rodzinki, mailowaniu z nimi, planowaniu i sprawdzaniu szczegółów. Wiele razy poczułam iskierkę i myślałam: „ tak to właśnie ta rodzina”! Ale nie w tym wypadku. W tym wypadku postąpiłam na przekór. Po podpisaniu jednej, niesfinalizowanej z mojej winy, umowie postanowiłam zrezygnować z aupairkowania w roku 2012. Jednak wysłałam jeszcze tę jedną aplikację. Tak naprawdę nie oczekiwałam nawet odpowiedzi – mieli dużo zgłoszeń i nie szukali au pair z Polski. Odpowiedź dostałam i chociaż miałam dużo wątpliwości, po 10 dniach siedziałam w samolocie do Danii. Właściwie to w ogóle nie byłam do tej rodzinki przekonana: ani kiedy oglądałam ich profil, ani kiedy mailowaliśmy, ani podczas rozmowy na skype. Ale machnęłam ręką i stwierdziłam, że to lepszy sposób na spędzenie września – tak tylko września - niż siedzenie w domu, podczas gdy większość znajomych jest w szkole/pracy/na praktykach. Pierwsze 3 dni spędziłam na płaczu – bo zepsuty komputer, bo pada, bo tęsknię. Potem się jakoś ogarnęłam, a następnie hości mnie pokochali. A ja pokochałam wizję podróży i nauki języka. I tak wyszło, że chociaż bilet powrotny miałam wykupiony na 8 października 2012 to nadal tu jestem i nigdzie się nie wybieram.

Rok temu ferie jesienne spędziliśmy w Paryżu - w tym roku będzie to Dubaj.





I nie zawsze było różowo. I nadal nie zawsze jest. Czasem płacze, czasem pakuje walizki żeby wracać do tych, za którymi tęsknię. Ale jednak wyjazd był najlepszą decyzją, jaką podjęłam. Dlaczego? (Kolejność przypadkowa) Czyli moja subiektywna lista dlaczego warto być au pair.




1. Mówię biegle (nie bezbłędnie, ale bezproblemowo) po angielsku.
2. Umiem trochę duńskiego, podobno całkiem sporo.
3. Otworzyłam umysł – może to głupio brzmi, ale tak jest – zaczęłam myśleć w inny sposób i na inne tematy, zaczęłam zauważać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałam, poznałam inne postawy.
4. Widzę, które przyjaźnie są prawdziwe, a które były tylko przelotną znajomością.



5. Nauczyłam się gotować i spojrzałam na jedzenie w inny sposób (a jedzenie to bardzo ważna część ludzkiego życia!)
6. Poznałam lepiej swoją osobę i zyskałam więcej pewności siebie.
7. Realizuję siebie i swoje zainteresowania.
8. Przez ten rok przynajmniej raz w tygodniu robiłam lub jadłam coś pierwszy raz w życiu.



9. Dowiedziałam się o wychowaniu dzieci i organizacji domu tyle, że nie wiele sytuacji mnie zaskoczy w przyszłości.
10. Podróżowałam i podróżuję cały czas i kocham podróże!
11. Robiłam i widziałam rzeczy, o których wcześniej nawet mi się nie śniło.
12. Spełniłam swoje marzenie (a nawet kilka..albo i kilkanaście)


No i poza tym zaoszczędziłam trochę pieniędzy i kupiłam sobie kilka rzeczy, które bardzo chciałam mieć – to też całkiem miłe, ale już nie chciałam wychodzi na materialistkę. I nauczyłam się dużo innych rzeczy, których w liście nie ujęłam i spokojnie mogłabym ją przedłużyć o setki innych punktów, ale już nie będę przynudzać. Powiem tylko jedno: jestem pewna , że warto podjąć ryzyko i wyjść w świat, spełniać marzenia - jak coś się nie uda zawsze można wrócić do domu i tak bogatszym o nowe doświadczenia. Cytując moją host-mother: „Just ask yourself: what’s the worst thing that can happen? ”

2 komentarze:

  1. Siema, jak możesz podać mi swojego mail (nie działa mi w zakładce "o mnie"), ponieważ mam kilka pytań odnośnie Danii? Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. intemsive@gmail.com chętnie odpowiem na wszelkie pytania :)

      Usuń